Park Narodowy Ala Archa (Ala Arcza)
Raptem 50 min jazdy marszrutką od stolicy Kirgistanu, znajduje się dolina Ala – Archa (Ala Arcza), cudowna kraina położona w Górach Kirgijskich, będących częścią niebiańskiego Tien-Shanu. Z uwagi na bliskość Biszkeku i łatwość dostępu do niej, jest znakomitym celem pierwszych aklimatyzacyjnych trekkingów w tym kraju, zważywszy, że odnajdziecie tutaj kilka ciekawych tras, pośród 20 lodowców i ponad 50 szczytów o różnym stopniu trudności. Coś dla nas! Potrzebowaliśmy z resztą też odpocząć po męczącej podróży z Polski.
Sam Biszkek jest zakurzonym, postsowieckim, betonowym molochem, do którego dotarliśmy po burzliwych 100 h drogi. Nie mamy stąd miłych wspomnień. Nie ma tu nic godnego uwagi, dlatego pobyt w mieście ograniczyliśmy do minimum. Złożyliśmy dokumenty o pozwolenie na trekking w rejonie chińskiego pogranicza, kupiliśmy gaz i uciekliśmy w góry. Na nasz pierwszy trekking wybraliśmy właśnie nieodległy Park Narodowy Ala Archa. Jest on zlokalizowany 30 km od miasta. Park został założony w 1976 roku, a nazwa zaczerpnął od przepływającej dnem doliny rzeki, która nazwę zawdzięcza spotykanemu tutaj jałowcowi, posiadającemu wyjątkowe właściwości. (Juniperus semiglobosa, rus. archa). Szamani, podczas obrządków używają dymu ze spalonego drewna jałowca w celu odpędzenia złych duchów, a wierni wieszają różnego rodzaju szmatki i wstążki na tych jeszcze rosnących, dokładnie w tym samym celu.
Dojazd do Parku Ala Archa
Z południowych obrzeży bazaru Osh, róg ulic Toktogul i Beyshenalieva, odjeżdża marszrutka nr 265 do Kashka Suu. Co prawda bus nie dojeżdża bezpośrednio do bram parku, a jedynie do miasteczka. Ale za uśmiech lub kilka dodatkowych srebrników, kierowca podjedzie brakujące dwa kilometry do granic parku. Podróż ze stolicy trwa maksymalnie godzinę i kosztuje około 60 Som. Na miejscu musimy jeszcze uiścić opłatę za wstęp (80 Som – bilet normalny, 60 Som – studencki). Wysiadając z busa nie wkraczamy na leśną ścieżkę, lecz czeka na nas przykra niespodzianka – przed nami 12ście asfaltowych kilometrów, pnących się do zabudowań kompleksu hotelowego Ala – Archa Hotel. Można przyjąć, że hotel jest takim punktem „zero”, skąd rozchodzą się najważniejsze szlaki. Dotarcie tutaj pieszo, z ciężkimi plecakami, jest dość męczące, dlatego warto spróbować złapać specjalną taksówkę za 10$ za kurs. Do Kashka Suu przyjechaliśmy późnym popołudniem, stąd ten odcinek pokonaliśmy pieszo, śpiąc gdzieś pod koniec drogi, tuż nad rzeką.
Przy kompleksie znajduje się pole namiotowe (Alp-Lager Ala Archa). Jest również sklepik z drobnymi przekąskami oraz restauracja. Czasami zamknięta, czasami bez pełnego asortymentu, dlatego lepiej przywieźć wszystko ze sobą z Biszkeku. Kompleks ma jeden niezaprzeczalny plus – można zdeponować tutaj rzeczy na przechowanie, żeby nie dźwigać niepotrzebnych, nadprogramowych kilogramów. Nie testowaliśmy, ale cena to około 200 Som za plecak/torbę. Szlaki w parku są praktycznie nieoznaczone. Wędrujemy wyraźnie wydeptanymi ścieżkami, posiłkując się mapą, ewentualnie kierując za innymi. Co jakiś czas pojawi się niemrawy malowany znak, choć częściej będą to charakterystyczne kamienne kopczyki. Co ważne, nie potrzebujemy tutaj żadnych pozwoleń.
Szlak Ala Archa
Stara Sowiecka Baza Narciarska 3400 m
Szlak ma 18km. Po minięciu kompleksu hotelowego, skręcamy lekko w prawo, maszerujemy wyraźną ścieżką, zagłębiając się w dolinę rzeki Ala Archa. Podążamy za główną doliną. Szybko przyjdzie nam przekroczyć pierwsze lodowcowe potoki, które szczęśliwie nie pędzą tutaj z wielką mocą, ale woda jest naprawdę zimna (przydają się kijki i sandały). Jednak to nie temperatura wody doskwierała nam najbardziej, a jej czystość. Bardzo trudno bowiem jest w późniejszym odcinku znaleźć wodę bez pyłu i mułu. Jedynie miejscami, w zakolach rzeki, woda potrafi się filtrować i być „czysta”. Ścieżka, po mniej więcej dwóch kwadransach od hotelu, przechodzi na drugi brzeg rzeki, przez drewniany mostek. Czasami, o dziwo, zdarza się go minąć, ale bardzo szybko powinniśmy się zorientować, że coś jest nie tak. Drugim brzegiem będziemy spacerować przez kilka kolejnych kilometrów (ok. 3 km). Czeka nas kolejna przeprawa, tym razem symetria i stabilność mostka jest mocno zaburzona i przejście jest odrobinę bardziej emocjonujące.
Po ok. 4h, niezbyt trudnego trekkingu, docieramy do sporego dopływu rzeki Ala Archa – (ok. 9 km i ponad 600 m przewyższenia od hotelu). Powinien być tutaj kolejny nieduży mostek, tudzież kładka, jednak gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że został on porwany przez wzburzone wody potoku. Próbowaliśmy kilkukrotnie przekroczyć rzekę, w różnych miejscach, ale bez sukcesu, ryzyko było zbyt spore. Nim się wycofaliśmy, odczekaliśmy jeszcze całą noc, zakładając, że rano, gdy jest zimno i brakuje słońca roztapiającego lodowce, poziom wody będzie niższy i spokojniejszy. Na pocieszenie, w trakcie popołudniowego oczekiwania odbyliśmy lekki trekking „za skałę”, pod którą spaliśmy, a spaliśmy w miejscu zaznaczonym na mapie. Całość trasy zajęła nam ok. 3 godziny i jest ciekawym ubogaceniem dość monotonnego szlaku przez dolinę. Kolejnego dnia, niestety nie przekroczyliśmy potoku i finalnie nie dotarliśmy do starego resortu narciarskiego, który był naszym pierwotnym celem.
Baza Narciarska
Gdybyśmy przekroczyli rzekę, pozostałoby do przejścia jeszcze dystans około 7 km i 700 metrów przewyższenia do bazy. Aktualnie jest ona nieczynna, jednak podobno wciąż służy turystom, a na pierwszym piętrze budynku wciąż znajdują się materace. Docierając aż tutaj, można pokusić się, aby podejść pod lodowce Ala-Archinskii, Manas, i Toktogula, pod jezioro, czy też na przełęcz Ala Archa (Pereval Alaarcza 3907 m), skąd roztacza się bajeczny widok. Powrót odbywa się tą samą drogą.
Baza Racek i Uczitel
Drugim, równie ciekawym celem wycieczek w Parku Narodowym Ala Archa, jest baza Racek i szczyt Uczitel, co do którego, nie do końca wiadomo, ile ma wysokości. Serio. Ale wszystkie pomiary oscylują około 4650 m n. p. m. Pomimo sporej wysokości, jest on jednym z prostszych czterotysięczników w okolicy. Trasę można podzielić na trzy etapy – dojście do Bazy Racek – atak szczytowy – powrót. I wszystko, wraz z powrotem do Biszeku, można zamknąć w ciągu trzech, czterech dni 🙂 Jednak nie warto się śpieszyć, bo spod bazy można wykonać kilka trekkingów uzupełniających, choćby pod lodowiec, czy jeziorko.
Tuż za Ala Archa Hotel, należy odszukać wyraźną ścieżkę po lewej stronie. Ścieżka bardzo szybko staje okoniem i piętrzy się przed nami. Po trzech, czterech kwadransach wyprowadza przez las do charakterystycznych skał Tarasika (kamień „Złamane serce”), skąd rozpościera się wspaniały widok na dolinę Ala-Archa i Ak-Say. Teraz będzie spokojniej. Spacerujemy otwartym terenem, przekraczamy rzekę Sharkyratma, skąd będzie już raptem 500 m do wodospadu. Tutaj znów przyjdzie się odrobinę napocić, gdyż zaczyna się podejście numer dwa. Są nawet sztuczne ułatwienia w postaci lin, pomagające wejść przy śliskiej, mokrej skale. Przyjmuje się, że do wodospadu trekking powinien zająć do 3h, skąd do bazy pozostaje już tylko 2h. Łącznie, do bazy Racek (3372 m n. p. m.), podejście od kompleksu hotelowego zajmuje mniej więcej 5h (ok. 6 km, 1225 m w górę). Po drodze można rozbić namiot w zasadzie w dwóch miejscach godnych uwagi – pierwsze miejsce jest za skałą Tarasika, drugie pod wodospadem.
Uchitel Atak Szczytowy
Drogę na szczyt Uchitel (~4650 m) warto rozpocząć wcześnie rano, nawet koło godziny 5/6. Na pocieszenie tak wczesnej pory pozostaje fakt, że idziemy na lekko, zostawiając mniej istotny dobytek w bazie. Na szczycie powinniśmy się zameldować po około 4 h. Mamy do pokonania 1250 m przewyższenia. Jest naprawdę stromo, kolana protestują. Jednak szlak jest łatwy technicznie. Nie napotkamy tutaj żlebów, trasa jest oznaczona kopczykami, panuje na niej dość spory ruch. Podczas podejścia często wieje silny wiatr i co istotne, nie spotkamy już ujęć wody. Wejście plus zejście powinno zając łącznie około 7h.
Ala Archa Moce Nadprzyrodzone
Ala Archa nie jest jednak dla przesądnych. W roku 1981 wybrała się w góry i nie powróciła do bazy grupa sześciu osób pod wodzą Borysa Wasiliewa. Sześć osób przepadło, gdy nad górami dało się zaobserwować niezwykłe różowe kule. Do tej pory nie wiadomo co się z nimi stało. Druga tajemnicza historia wydarzyła się sześć lat później, w roku 1987. Dwóch alpinistów, powróciwszy z gór, relacjonowało, że na zaśnieżonym stoku otworzyło się nagle wejście do sporej jaskini z okrągłymi, metalicznymi ścianami, z której z ogromną prędkością wyleciał owalny obiekt z iluminatorami. Alpinistom tak nie dawała ta historia spokoju, że powrócili kolejnego dnia w to miejsce i… tyle ich widziano. Przepadli jak kamień w wodę. Opisane przez nich miejsce wielokrotnie potem przeszukano, ale ani wejścia, ani ludzi nie odnaleziono… Jednak my i tak tam powrócimy !!!https://hasajacezajace.com/ala-kol-kirgistan-trekking/
Polecamy również inne kirgiskie wpisy: Konie w Kirgistanie oraz Perła Tien Szanu – Ala-Kol Trekking
*ciekawostkę zaczerpnęliśmy z blogu Wszechocean 🙂
** zdjęcia bez znaku wodnego są autorstwa Kuby Kruczka.
Udanego górskiego wędrowania! Justii i Krystek
Obserwuj nas i bądź z nami na bieżąco!
Drogi Czytelniku,
Mamy nadzieję, że udało Ci się odnaleźć na blogu wszystkie niezbędne informacje i zaplanować swój urlop. Będziemy wdzięczni za skromny napiwek wrzucony do blogowej skarbonki lub wsparcie naszych działań poprzez zakupy w naszym małym górskim sklepie. Dziękujemy serdecznie i do zobaczenia na szlaku 🙂
3 komentarze
Natknąłem się na Waszą stronę w poszukiwaniu celu urlopowego wypadu. Dalej nie szukam 🙂
Rewelacja!
Dzięki! Udanego wyjazdu, bo miejsce jest nieziemskie 😉
Bardzo inspirujące propozycje! A jaki sprzęt mieliście ze sobą przy wejściu na Uchitel. Zastanawiam się nad wyjazdem i nad tym co należy skompletować. Pozdrawiam 😉