Spacer po Dolinie Kobylańskiej
Czas przejścia: 1h, dystans: 2,4 km + Powrót
– Wejście do Doliny Kobylańskiej jest bezpłatne
– Warto spędzić tutaj nieśpieszne popołudnie
– Będziecie zachwyceni
Dolina Kobylańska jest zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą w diademie Dolinek Podkrakowskich. Malownicza, wręcz bajkowa atmosfera, pozwala odpocząć od codzienności. Czasem tylko ktoś zakrzyknie z góry „uwaga linaaaaa”. Bo to też mekka wspinaczy skałkowych. Jest tu tak zaskakująco, że przez chwile Dolina udawała nawet bałkańską krainę. Grała bowiem bośniacką wioskę w filmie “Demony wojny według Goi” Władysława Pasikowskiego. To tu, w kulminacyjnej scenie, gdy mieszkańcy wioski są masakrowani przez serbskich partyzantów, odnajdziecie znajome kadry. A wiemy również, że Poganie odprawiali tutaj swoje obrządki w najkrótszą noc roku. Wiemy, bo kilka lat temu, sami ich tutaj spotkaliśmy. Zapraszamy na spacer!
Mapa Doliny Kobylańskiej
Dolina Kobylańska informacje praktyczne
– Samochód – dojazd z Ronda Ofiar Katynia: 17 min
– Dojazd autobusem: linia podmiejska nr 278 (Przystanek Kobylany Kwiatowa, zaraz za kościołem). Czas przejazdu około 25 minut. Bilet 5 pln
– Czas na miejscu: około 2,5 h
– Wózek – spacer z wózkiem możliwy od strony Kobylan
Parking oraz dojazd
Najwygodniej zostawić samochód na parkingu ulokowanym na zachodniej krawędzi Doliny. Jadąc przez Kobylany, bez wątpienia odnajdziecie charakterystyczne strzałki (widoczne na zdjęciu poniżej). Zaprowadzą Was na wspomniane miejsce parkingowe. Od centrum wsi to około 2 km. Jest tu sporo miejsca. Są ławeczki, stoliki, zadaszenie i kącik małego łojanta 🙂 Wyraźna ścieżka, opadająca w dół, wyprowadzi Was na miejsce po około 9 minutach. Jeżeli przyjechaliście autobusem, to trzeba wysiąść na przystanku Kobylany Kwiatowa, tuż za kościołem. Do przemaszerowania zostanie kilometr. Jeśli zakupy zostawiliście na ostatnią chwilę, to 200 metrów od przystanku, po drodze, po lewej stronie, jest całkiem przyzwoicie zaopatrzony Lewiatan.
Opis szlaku przez Dolinę Kobylańską
Dolina Kobylańska jest jedną z najczęściej odwiedzanych Dolinek Podrakowskich. Przynajmniej jej początkowa część, bo sama dolina ma 4 km długości. Czasem możecie spotkać się z błędną nazwą – Jarem Kobylańskim lub Doliną Karniowicką. Nieścisłość zapewne bierze się stąd, że Karniowice leżą po sąsiedzku. Powyższe zdjęcia przedstawiają wariant spaceru z parkingu. A ścieżki łączą się zaraz za samochodem GOPRu 🙂 Jeżeli będziecie spacerowali od centrum Kobylan, to najpierw traficie na wylot doliny ograniczony przez bramę skalną o szerokości około 30 metrów.
Po jej minięciu, z lewej strony, schodzi ścieżka wiodąca od wspomnianego przez nas parkingu. Z lewej strony ścieżka, a z prawej skała ze sporą dziuplą to Mnich. Miejsca w środku, tyle co na dwie leżące osoby. Szukajcie pieczary na zdjęciu poniżej 🙂 Ale to kilka metrów dalej o szybsze bicie serca przyprawia druga brama, zwana Bramą Kobylańską. Obustronnie obramowanie skałami zwęża tutaj dolinę, nadając jej pysznie pasjonujący wygląd. Z lewej strony obramowanie tworzy Mała Płyta, natomiast z prawej, słynna turnia Żabi Koń. Odległość „pomiędzy” szacowana jest na około 40 metrów. Przed Bramą znajduje się spora polana, na której często wypoczywają turyści. Na kocach lub bezpośrednio na ziemi.
W skałach Żabiego Konia znajduje się wykuta w kapliczka Matki Boskiej, do której prowadzą betonowe, dość strome, nierówne schody. Obok figurki za kratami, znajduje się tablica z sentencją: „Rok pamiętny objawienia Matki Boskiej 1914. Tu jest moja wola stwierdzają wierni”. Wyżej, na samym wierzchołku turni, znajduje się metalowy krzyż, który zresztą jest świetnie widoczny z polany. Warto również wspomnieć, że pod Żabim Koniem bije źródełko świętego Antoniego, o czym światu ogłasza stosowna tablica. Źródełko swoją autonomę kończy kilka metrów dalej, gdy wpada do płynącego dnem doliny potoku Kobylanka. Czasem potok zanika, by z drugiej strony po sporych deszczach mocno utrudnić spacerującym zwiedzanie, ponieważ ścieżka parokrotnie go przekracza.
W głąb Doliny Kobylańkiej
Po minięciu Bramy, dolina nieco się uspokaja. Lasy nieco schodzą bliżej doliny, zbocza jakby się oddalają. Skałki pojawiają się już głównie po prawej stronie, choć latem całkiem dobrze maskują je zielone drzewa. Nie tak dawno krajobraz został tutaj ubogacony o ławki z betonowymi elementami. Nie podważamy ich zasadności tutaj, ale w tej formie jakoś kłują nas trochę po oczach. No, ale przynajmniej jest gdzie przycupnąć. Turyści przeważnie podążają około 20 minut w głąb dolinki i zawracają przy charakterystycznej skałce „Płetwa”. Wyrasta ona prosto z ziemi na małej polance na wysokość około 7 metrów. Ma postać słupa, a głowa skłonna do fantazji może wyobrazić sobie rekina buszującego pod powierzchnią gruntu 🙂 Skałka będzie po prawej stronie i można przyjąć, że znajduje się mniej więcej w środku doliny.
Druga część trasy nie jest już tak spektakularna. Ścieżka spokojnie prowadzi dalej, skałki lokują się tylko po prawej stronie. Są Pieninki, Skalny Mur, czy też fantastyczna Wronia Baszta. Ale to tylko jedne z wielu 🙂 Po 22 minutach od Płetwy dolina kończy się. Teraz trzeba zdecydować, jak wrócić. Prosto, do „góry” po 15/20 minutach dotrzecie do centrum Będkowic. W remizie jest sklep (czynny również w niedziele niehandlowe). A przed remizą przystanek autobusowy. Kursuje tutaj autobus 210, który może zabrać Was z powrotem do Krakowa. Jeśli zostawiliście samochód na wspomnianym przez Nas parkingu, to spacer zajmie Wam jeszcze ok. 20 minut (1,5 km). Na końcowym odcinku niestety brak pobocza. Autobus w stronę parkingu nieco może poratować, ponieważ pętla znajduje się 400 metrów bliżej 🙂 Wycieczka ta, wraz z wizytą w sklepie, zajęła nam nieśpieszne 2,5 h.
Dolina Kobylańska z wózkiem
Miejscami jest to dość karkołomne wyzwanie. Szczególnie, gdy Kobylanka przybierze po opadach, ponieważ ścieżka parokrotnie przekracza jej nurt. Jednak widzieliśmy rodziców, którzy uparcie i z sukcesem przemierzali dolinę. Teren promuje koło pompowane, duże 🙂 W naszej opinii, jeśli decydujecie się na spacer z dziecięcym wózkiem, to najlepiej jest zaparkować samochód w centrum Kobylan (choćby pod remizą) i spokojnie ulicą Turystyczną dotrzeć do najatrykcyjniejszej części doliny. Tutaj ścieżka jest szeroka, bita, chwilami kamienista. Zatem z poruszaniem nie będzie problemu 🙂
Obserwuj nas i bądź z nami na bieżąco!
Drogi Czytelniku,
Mamy nadzieję, że udało Ci się odnaleźć na blogu wszystkie niezbędne informacje i zaplanować swój urlop. Będziemy wdzięczni za skromny napiwek wrzucony do blogowej skarbonki lub wsparcie naszych działań poprzez zakupy w naszym małym górskim sklepie. Dziękujemy serdecznie i do zobaczenia na szlaku 🙂
5 komentarzy
Hej, bardzo fajne zdjęcia.
Chciałbym jedynie nadmienić, że wejście które zaznaczyliście jest katastrofalne dla wózka, zbyt strome i kamieniste 🙂 zdecydowanie lepsze bo łagodne znajduje się od strony remizy jakieś 0.5 km wcześniej ( względem zaznaczonego przez Was parkingu ) jadąc od Krakowa.
Pozdrawiam 🙂
tak, dokładnie tak! Dzięki serdeczne za zwrócenie uwagi 😉
Możliwe, że obraz doliny uległ znacznej zmianie w ciągu pięciu lat. Byliśmy tam tydzień temu. Do doliny wchodzimy, przechodząc kilkakrotnie przez potok, który już od tego momentu podejrzanie zalatuje. W końcu ” łąka” a raczej rżysko z wystającym z ziemi kamykiem, zwanym Płetwą. Dalej tylko gorzej. Kilkunastu skałkowiczów debatuje i podpowiada jednemu” wiszącemu” gdzie ma postawić but, przy akompaniamencie wulgaryzmów. Uciekamy czym prędzej w głąb ” doliny”. Cały czas widzimy mętny śmierdzący potok. Idziemy dnem doliny zapadając się w błocie wymieszanym z obornikiem, do tego rozjeżdżonym przez ciągniki. Zaczynają atakować nas gzy, wchodzą do oczu nosa i gdzie się da. Nie widać prawie skałek. W końcu trafiamy na tablicę informującą o ” dobroczynnym” oddziaływaniu kóz na ” ekosystem” doliny i wszystko staje się jasne. Kóz wprawdzie nie widać, ale cała dolina tonie w odchodach. Nie znam się na kozach ale czuję, że nie tylko one są sprawcami tego stanu rzeczy. Wytrzymaliśmy pół godziny, pogryzieni uciekamy w popłochu. Przy wyjściu z doliny spotykamy ” drapiącego” się turystę, wracającego z Bolechowickiej. Mówi, że uciekł bo go strasznie gzy pogryzły. Uprzedziliśmy go ale poszedł dalej. Żałuję, że nie poczekaliśmy aby sprawdzić, ile wytrzyma. W Będkowskiej sens ma jedynie ” Dupa słonia”, choć trudno ją znaleźć i drogo trzeba zapłacić za parking ( 20zł), a do tego wjazd z każdej strony z zakazem ruchu, za wyjątkiem ” kacyków”. Nie jedźcie tam nigdy. Jeśli ktoś chce zobaczyć skałki to np. Olsztyn, albo ” nawiedzony ” Ojców, też z zakazem ruchu.
Nawet przeglądarka mnie nie zapamiętała. Jeśli nie „interesują” was rzetelne komentarze i możecie dowolnie usuwać wpisy, to jest to wystarczający powód aby swoje opinie wyrażać gdzie indziej. W zasadzie uważałem temat za zamknięty, ale wasza reakcja jest co najmniej ” zastanawiająca” i zachęca do dalszych dociekań. Pozdrawiam.
Dzięki za informacje. Z uwagi na spam, komentarze nie pojawiają się automatycznie, są one akceptowane ręcznie a przez ostatnie kilka dni byliśmy mocno w rozjazdach. Co do Kobylańskiej to smutno czyta się takie wiadomości. Nie byliśmy w dolinkach dobrych kilka lat :/